Szkoła Animatora 2013-2015

Pomysł, aby uczestniczyć w Szkole Animatora, zrodził mi się dwa lata temu, kiedy posługiwałam jako animatorka na rekolekcjach w Cieszynie. Wcześniej dość sceptycznie odnosiłam się do tego przedsięwzięcia, ale ponieważ kilka osób z mojego rejonu zdecydowało się niezależnie od siebie w tym samym czasie, aby zacząć jeździć do Jawornika, stwierdziłam, że to może być i mój czas. Pierwsze wątpliwości, czy to na pewno była dobra decyzja, ogarnęły mnie już po zerowym zjeździe – przechodziłam wtedy „kryzys tożsamości” i nie wiedziałam czy Ruch Światło-Życie to na pewno moje miejsce posługi, a wszyscy wokół mnie byli tacy zapaleni do działania i pewni, że to jest to… Na szczęście pomimo wielu momentów kryzysowych wytrwałam do końca i teraz wiem, że to był najlepszy czas, aby to SA przeżyć. W ciągu dwóch lat wiele się działo w moim życiu i każdy zjazd był okazją do tego, aby te różne sytuacje z Panem Bogiem obgadać. Bez tego byłoby mi o wiele trudniej. Przede wszystkim zrozumiałam, że SA to nie tylko szkoła, która ma mnie doprowadzić do przyjęcia błogosławieństwa i zawieszenia krzyża na szyi. To przede wszystkim były piękne i owocne dwuletnie rekolekcje.

Za ten czas – chwała Panu!

Sandra


Decyzja o rozpoczęciu Szkoły Animatora była przeze mnie podjęta dosyć spontanicznie. Powiedziałam sobie: „by już wszystko od Ruchu mieć to potrzeba jeszcze „odbyć” SA”, więc zaczęłam sobie „odbywać” SA. To „odbywanie” trwało dosyć długo, bo aż do 7 zjazdu. Na 8 zjeździe, kiedy mówiliśmy o świadectwie zmieniłam podejście do przeżywania SA. W głowie zrodził mi się fragment: „Bo my nie możemy nie mówić tego, cośmy widzieli i słyszeli” (Dz 4,20). To jest Słowo, które szczególnie towarzyszyło mi od tego zjazdu przez kolejne, aż do dnia dzisiejszego i mam nadzieje, że będzie mnie motywować do działania w Ruchu Światło-Życie. Od tego momentu zrodziła się we mnie także wdzięczność Bogu, za to że to On mnie do Ruchu zaprosił i sprawił, że czuję się w nim jak „u siebie”, a nade wszystko na nowo zachwyciłam się Kościołem jako wspólnotą ludzi gotowych do służby. Tak naprawdę dla mnie po skończeniu SA wszystko się zaczyna. To tak jakbym dostała nowe życie, nowe siły do działania. Definitywnie chcę „posiadać siebie w dawaniu siebie”, gdziekolwiek będę i cokolwiek będę robić. Amen!

Magdalena


Ostatnio usłyszałam bardzo krzywdzący zarzut: powinnam już dorosnąć – te wszystkie wspólnoty, bycie przy parafii, angażowanie się jest dla dzieci i młodzieży, pora z tym skończyć. Jakie to okrutne kłamstwo! Przekonałam się o tym „na własnej skórze”, doświadczając właśnie tej wspólnoty – w Jaworniku podczas Szkoły Animatora. Obok wspólnej modlitwy, bardzo ważnym punktem tych dwuletnich rekolekcji były dla mnie spotkania grupowe. Móc pochylać się nad Słowem Bożym, rozmawiać, wyciągać wnioski, postanawiać i planować konkretne zmiany, kolejne działania, dzielić się życiem i doświadczeniami w grupie dorosłych osób, zakochanych w Bogu i Kościele, chcących służyć – to bezcenny skarb. Dzięki temu wiem (wiem, bo przeżyłam!), że bycie we wspólnocie to nie jest „zabawa w Kościół dla dzieci i młodzieży”, ale to właśnie jest prawdziwe życie. Tego życia chcę dla siebie i wiem, że nie jestem jakimś wyjątkiem.
Szkoła Animatora to także czas wielkiej mobilizacji do czytania dokumentów Kościoła; wymiana zdań, ważne rozmowy w oparciu o proponowane teksty. To wysiłek, któremu towarzyszyły prawdziwe zachwyty nad Panem i Kościołem, odkrywanie na nowo, nowe poznawanie. Moje życie w Kościele nabrało dzięki temu nowej jakości.
I teraz bez cienia wątpliwości mogę powiedzieć, że Kościół jest moim domem. Nawet nie do końca „miejscem”, bo to określenie pozbawione pewnych ważnych uczuć… Kościół, odkrywany na drodze Ruchu Światło-Życie, jest moim domem – w którym czuję się bezpiecznie, w pełni sobą, tak po prostu dobrze.

Chwała Panu Bogu!

Magdalena Pietnoczka


Dwa lata Szkoły Animatora były dla mnie przede wszystkim czasem wielkiej łaski od Pana Boga. Czas średnio co dwumiesięcznych spotkań był czasem budowania relacji z ludźmi i z Panem Bogiem. Był to dla mnie czas najdłuższych, trwających dwa lata, rekolekcji w życiu. Każdy zjazd był wytchnieniem dla ducha i czasem wielkiego umocnienia poprzez modlitwę wspólnoty. Przez wspólną Eucharystię, Liturgię Godzin czy modlitwę wieczorną. Czas doświadczenia wspólnoty, która niesie nawet gdy na zjazd przyjeżdżało się z bagażem trudnych doświadczeń swojej codzienności. Czas Szkoły Animatora był dla mnie także czasem budowania wspólnoty serc, umacniania i zdobywania przyjaźni. Moim czasem szczególnego doświadczenia wspólnoty był taki prosty czas siedzenia przy kawie i dzielenia się swoimi problemami oazowymi i wspólnym szukaniu rozwiązań. Ta wymiana doświadczeń zawsze przynosiła ciekawe pomysły i zachęcała do walki i do pracy w swoich wspólnotach parafialnych czy rejonowych.

Za ten błogosławiony czas, Chwała Panu Bogu!!!

Szymon Ciuberek


Spotkałem Jezusa. Tak! Żywego i Prawdziwego. Wielokrotnie i na różne sposoby. Gdzie? W Jego Kościele, podczas Szkoły Animatora w Wiśle-Jaworniku. Nie był to łatwy czas w moim życiu – miałem wrażenie, że wszystko wokół doszczętnie się niszczy. Coraz częściej przyjmowałem postawę rezygnacji, co kłóciło mi się z „byciem animatorem”. Z drugiej strony „Ktoś” nieustannie mnie przynęcał i wabił. Okazało się, że każdy jawornicki weekend był dla mnie odpocznieniem i wyraźnym światłem w tej ciemności, obok którego nie dało się przejść obojętnie. Dwa doświadczenia zapamiętam szczególnie. Pierwszym z nich jest doświadczenie żywego Boga podczas każdej radośnie celebrowanej Mszy świętej, rozważania Słowa oraz dokumentów Kościoła. Drugim jest doświadczenie niesamowitej, bo prawdziwej wspólnoty ludzi, którzy dzielą się sobą, sobie wzajemnie służą, dają siebie i wiedzą, że chcą żyć w pełni. Tak, jakby realizowały się pośród nas słowa z Dziejów Apostolskich (2,42): „Trwali oni w nauce Apostołów i we wspólnocie, w łamaniu chleba i w modlitwach.” Co ten czas wniósł w moje życie? Nowe spojrzenie (na Boga, drugiego człowieka i siebie samego) i nową jakość, której nikt i nic nie jest w stanie mi odebrać. Szkoła Animatora dała mi poczucie, że jestem w samym sercu Kościoła. Chcę żyć w takim Kościele, mając swoje szczególne miejsce w Ruchu Światło-Życie!

Marek K.