KODA – sierpień 2015

Jadąc na rekolekcje KODA myślałam, że będzie to czas w którym ja będę się uczyć tego jak być animatorem. Nie był to jednak tylko czas mojej nauki, ale i czas gdy Pan Bóg uczył mnie. Pokazywał mi konkretne rzeczy we mnie, które wymagają konkretnego zawierzenia Jemu, konkretnej mojej pracy.  Jedną z takich rzeczy był mój perfekcjonizm, chęć robienia wszystkiego najlepiej nawet za wszelką cenę. Pan Bóg pokazał mi jak bardzo ranię przez to ludzi, jednocześnie uświadomił mi, że nie muszę być idealna i perfekcyjna, ponieważ gdziekolwiek On mnie posyła to uzdalnia bym mogła iść i działać na Jego chwałę. Czas KODA był dla mnie także momentem zachwytu nad Ruchem Światło-Życie, nad tym cudownym dziełem Pana Boga, nad tym jak cudownie On to wszystko zaplanował. Za ten czas, w którym Pan Bóg pozwolił mi na poznawanie siebie, za to że mogę trwać w tym  Bożym dziele jakim jest Ruch Światło-Życie.

Chwała Panu!

Wiktoria Świergolik

 


 

Moje świadectwo mówi o doświadczeniu małości.

Gdy byłem u spowiedzi podczas COM w Krościenku, otrzymałem za pokutę rozważenie krótkiego fragmentu z Listu do Galatów: „Owocem zaś ducha jest: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie” (Ga 5, 22-23) – czyli wszystko to, czego mi brak, co jest zupełnie obce mojej osobowości. Rozważenie tych wersetów raz po raz odkładałem na później, w końcu wyleciało mi to z głowy. Przypomniałem sobie o tym dopiero na początku KODA w sierpniu. Podczas tych rekolekcji mieliśmy w codziennym planie dnia czas na namiot spotkania. Postanowiłem sobie każdego dnia rozważyć inny z dziewięciu owoców Ducha Świętego – tzn. czy jest on obecny w moim życiu, a raczej jak bardzo mi go brakuje i co powinienem zrobić, aby jednak się pojawił. O dziwo, te moje prywatne medytacje idealnie uzupełniały się z fragmentami wybranymi do namiotu spotkania przez diakonię jeszcze bardziej pokazując mi moje braki. Dobrze się stało i sądzę, że to nie przypadek, że do tego fragmentu z Listu do Galatów wróciłem dopiero na KODA – gdybym rozważył go sobie wcześniej, w domu, w normalnym codziennym życiu, pewnie na rozważeniu by się skończyło. Natomiast podczas rekolekcji Pan Bóg każdego dnia stawiał przede mną sytuacje, które weryfikowały czy rzeczywiście dobrze zrozumiałem o co chodzi w tych owocach Ducha. Zmęczenie, rozdrażnienie prowadziły mnie do napięć, sytuacji konfliktowych, braku cierpliwości i wyrozumiałości wobec innych. W ten sposób Pan Bóg „temperował” moje ego, zderzał moje dążenie do doskonałości i świętości z praktyką, w której nie potrafiłem zachowywać się tak, jak tego chciałem. To właśnie doświadczenie mojej małości – tak niewiele sam potrafię. To trudne przeżycie.

Podczas KODA każdy uczestnik prowadzi sam spotkanie w grupie, w którym uczestniczy jeden z animatorów – tzw. „aniołek”, aby na koniec podsumować plusy i minusy prowadzącego oraz dać wskazówki. Gdy zakończyłem swoje spotkanie, usłyszałem od „aniołka” sugestię dotyczącą mojego sposobu prowadzenia spotkania, ale wkrótce zorientowałem się, że mogę to odnieść do całego mojego życia: „mniej spiny, więcej luzu!”. Mam w naturze perfekcjonizm – jak coś robię, to musi to być jak najlepiej, bezbłędnie, doskonale; i to dobrze, ale taka postawa nieraz prowadziła mnie do frustracji, zniechęcenia, irytacji – bo nie sprostałem wymaganiom, które sam sobie narzuciłem, albo które odczytałem jako wezwanie Boga.

Niedługo potem przeżywaliśmy sakrament spowiedzi. Od spowiednika usłyszałem kolejną cenną myśl: aby uczyć się spojrzenia od Jezusa. Iść na adorację Najświętszego Sakramentu i po prostu być, patrzeć. Bo spojrzenie Jezusa jest pełne wyrozumiałości. Stawia wymagania, chce abym dążył do świętości, ale jednocześnie zna mnie najlepiej, na wylot, wie o wszystkich moich niedociągnięciach, brakach. Zna moją małość. A pomimo tego nadal chce mnie takiego, jakim jestem – z wszystkimi niedoskonałościami. Jest wyrozumiały. I tej wyrozumiałości od Niego mam się uczyć – cierpliwości wobec innych, ale i wobec siebie samego. To niezwykle wyzwalające doświadczenie: nie muszę być idealny! Nie muszę. Z taką świadomością dążenie do świętości, do osiągania owoców Ducha Świętego staje się zupełnie inne. Pełne radości, a nie frustracji.

Za to doświadczenie mojej małości i Bożego miłosierdzia; za to, że prowadzi mnie do świętości – chwała Panu!

Piotr Miśta